poniedziałek, 12 lutego 2018

HASHIMOTO

Coraz więcej osób ma problemy z niedoczynnością, nadczynnością tarczycy czy też Hashimoto. Można śmiało powiedzieć, że są to choroby cywilizacyjne dzisiejszego wieku i dotykają wszystkich bez względu na płeć, wiek czy tryb życia. Osobiście nie palę papierosów, nie piję alkoholu, nie interesują mnie żadne używki, zdrowo się odżywiam i zawsze wydawało mi się, że dbam o siebie na tyle na ile potrafię. Dlatego jakże wielkie było moje zdziwienie kiedy pół roku temu dowiedziałam się, że mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Jak z tym żyć? Normalnie. Ostatnio przed zajęciami jedna z Pań podeszła i spytała mnie czy  w takim przypadku można ćwiczyć jogę...
Oczywiście, że tak! Pamiętajmy, że wiele asan zwłaszcza pozycje odwrócone takie jak Salamba Srarvangasana (świeca) i halasana (płóg) mają bardzo pozytywny wpływ na wyżej wymienione dolegliwości, gdyż efektem przycisku brody i mostka jest wzrost krążenia krwi, który korzystnie wpływa na tarczycę i przytarczycę znajdujące się w okolicy szyi. Ponadto generalnie praktykowanie pozycji odwróconych reguluje nam między innymi pracę układu hormonalnego, którego prawidłowe funkcjonowanie jest dla nas wyjątkowo istotne w opisywanych przypadkach. Czasami dostaję maile z pytaniami: „Czy można nadal ćwiczyć jogę, czy lepiej się oszczędzać czy może tylko Savasana?” Mogę powiedzieć co ja zrobiłam, co szczerze rekomenduję i w moim przypadku to zdecydowanie zadziałało. Odrzuciłam całkowicie nabiał ( 2 bite tygodnie płakałam za moją kawą latte z mlekiem zanim przez gardło przeszło mi coś co nazywają mlekiem migdałowym, ryżowym lub owsianym). Staram się redukować gluten na tyle ile mogę, ale ponieważ mam dwójkę dzieciaczków która je normalnie jest to fizycznie niemożliwe, abym całkowicie usunęła go z kuchni, lodówki oraz wszystkich posiłków. Po konsultacjach z moimi lekarzami (Dominika i Wojtek - dziękuję 🙏) którzy wytłumaczyli mi, że problem z tarczycą to nie jest nic strasznego wystarczy brać hormony dzięki którym poczuję się lepiej udałam się do endokrynologa, przepisał mi receptę i tyle. Po 2-3 miesiącach odczułam dużą poprawę, wróciły mi siły a jeśli teraz jestem zmęczona to już tylko na własne życzenie. Praktyki jogi swojej NIE ZMIENIŁAM! Nadal ćwiczę codziennie, nawet jeśli zasypiam na stojąco. Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Ponieważ spotkałam kilka osób, które po odebraniu wyników zamknęły się w domu, leżą, czekają aż wszystko „samo przejdzie” i ubolewają nad swoim losem. Owszem, wiadomość o tym, że dolega nam coś więcej niż katar, nie jest zapewnie hitem dnia, ale życie mamy tylko jedno. Miliony ludzi borykają się z problemami związanymi z tarczycą, jednak jestem przekonana, że to naprawdę nie jest jeszcze koniec świata. Dlatego jeśli Tobie albo Twoim bliskim akurat zdiagnozowano tą przypadłość to tylko bądź wdzięczna losowi że nie jest to nic poważniejszego. Idź na jogę, wycisz umysł i ciesz się życiem.  Osobiście uważam, że nie ma co się rozczulać nad sobą i robić wokół siebie niepotrzebne zamieszanie, tylko trzeba żyć tak jakby jutro miał się skończyć świat :)
Miłego tygodnia 
Miss Joga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz