poniedziałek, 13 lutego 2017

NO PAIN NO GAME

Kiedyś napisałam post o jodze dla niećwiczących dzieląc uczniów na 3 grupy: początkujących, zaawansowanych i niećwiczących. I ku miłemu zaskoczeniu  tak jak Was obserwuję, to ostania grupa powoli się wykrusza a w jej miejsca powstaje nowa...
Są to osoby, które regularnie chodzą na zajęcia, którym nie przeszkadza brak miejsca na parkingu, temperatura na sali czy kolejka w recepcji. Oni po prostu przychodzą, żeby poćwiczyć, nie zwracają uwagi na nieistotne szczegóły tylko dają z siebie 110 %! Kiedy do nich podchodzę i pomagam zrobić pełną pozycję na miarę ich możliwości, to korzystają z tego oddychając głęboko, a nie narzekają, że „Boli, boli i już starczy!” 
Jak głosi nazwa wystawy we Wrocławiu NO PAIN NO GAME powiedziałabym, że na jodze jest podobnie. Postęp robimy tylko wtedy, kiedy wychodzimy ze swojej strefy komfortu gdzie jest nam miło, sielsko-anielsko i idziemy w nieznane, gdzie ciągnie, pot nam leje się po plecach i pośladkach, oczy mamy jak 5 złoty po denominacji a w płucach brakuje tchu. To jest taki moment, kiedy niektórzy wychodzą z pozycji i nie chcą iść dalej, jest im dobrze tam gdzie są, mówią że na dzisiaj to tyle. I ok, szanuję to. Ale są też tacy, którzy oddychają, pracują, poddają ciało a na koniec proszą o jeszcze 😊💪👍 Chapeau bas dla wszystkich, którzy mają odwagę zostać tam gdzie niemożliwe staje się możliwe, gdzie jest niewygodnie, gdzie przekracza się granicę swoich możliwości, gdzie wszystko pali i boli 🙏 
W tym tygodniu zapraszam na wygięcia. No pain, no game…
Miss Joga
MOTTO NA DZIŚ: „Jeśli nie możesz być miły,bądź przynajmniej cicho”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz