- Madzia! I co teraz zrobisz?
- Najpierw zrobię wszystko to co możliwe, potem to co niemożliwe, a potem to co nieprawdopodobne. Tak zrobię…
I takie zazwyczaj mam założenia. Jeśli coś już robię to wkładam w to całe swoje serce, energię, nie bacząc na okoliczności idę sobie spokojnie do celu i zakładam tylko pozytywny finał historii. Ludzie w mojej subiektywnej opinii dzielą się na fighterów i tych, którzy spokojnie podchodzą do tematu. Nie ma tutaj grupy lepszej czy gorszej. Jesteśmy różni od siebie nie tylko charakterologicznie czy osobowościowo, ale i energetycznie, dlatego każdy z nas inaczej definiuje swoje marzenia oraz obiera różne drogi ich realizacji. Przy czym w tej pierwszej grupie jak już obierzemy sobie cel, to walczymy do końca, do utraty tchu. Nie ma znaczenia czy wszyscy wokół mówią, że to się nie uda, nie ma sensu, strata czasu, pieniędzy, energii, my wiemy swoje i w swoim tempie dążymy z uporem maniaka w stronę światła…
- No dobrze, ale jeśli tak bardzo, bardzo się staramy, stajemy wręcz na głowie i nic, zero efektów! To jak mamy odróżnić czy jest jeszcze sens walczyć czy pora odpuścić?
- To jest dobre i bardzo trudne pytanie.
Generalnie nie mam w swoim słowniku takich słów jak: „Poddaję się, odpuszczam, nie mogę, nie potrafię, nie zrobię, czy nie ma takiej opcji” ( tego ostatniego używam tylko wtedy kiedy moje dzieci pytają; „Czy mogą dzisiaj nie myć zębów” 😂🙈). Nawet ciężko teraz mi się te wyrazy pisało, ponieważ już od dawna tych zwrotów nie używam. Dlaczego? Bo ja się nigdy nie poddaję i nie zakładam porażki. Nigdy! Ale praktykując jogę nauczyłam się, że czasami nawet jeśli włożymy przeogromny wysiłek i poświęcimy wszystko co mamy, to i tak może to nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Umówmy się, głową skały nie przebijesz. I wtedy jedynym sensownym rozwiązaniem jest… odpuścić.
- Więc jaka jest różnica między rezygnacją a poddaniem się?
- Bardzo prosta.
Kiedy rezygnujesz to tak naprawdę powoduje to strach, że nie sprostasz sytuacji, nie masz już siły, zadanie okazało się dla ciebie zbyt karkołomne. Kiedy się poddajesz to jest akt wiary. Dochodzisz wtedy do muru większego niż chiński, który ciężko obejść i jeszcze trudniej przeskoczyć. I wiesz, że to już koniec. Co wtedy czujesz? Spokój. Smutek pewnie też, ale przede wszystkim odchodzisz od ściany bo czujesz i wiesz, że tak trzeba, że jest to najlepsze rozwiązanie, że zrobiłaś już wszystko to co możliwe, niemożliwe i nieprawdopodobne i to nie zadziałało. I wiesz co, to wcale nie jest porażka! Traktuję to jako doświadczenie z którego zawsze wyciągam lekcję. Podnoszę wtedy wysoko głowę i odchodzę z przekonaniem, że widocznie tak miało być.
- Madzia, ale nie zadajesz sobie czasami pytania DLACZEGO tak się stało?!
- Nie zadaję, gdyż znam odpwiedź. Bo widocznie czekają mnie w życiu jeszcze lepsze rzeczy….
Życzę Wam, abyście dochodząc do chińskiego muru zawsze mieli wysoko podniesiony podbródek i głęboką wiarę, że wszystko co najlepsze jest jeszcze przed Wami…
Miss Joga
Miss Joga
Zdjęcie: Adam Garbiński
MOTTO NA DZIŚ: "Boże, użycz mi pogody ducha,
MOTTO NA DZIŚ: "Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz