No i koniec warsztatu. Już szczęśliwie wróciliśmy do Polski ze smutkiem żegnając się z temperaturą 26 stopni na lotnisku. Był to po Rzymie, Alicante, Amsterdamie i Pradze tak naprawdę najgorętszy warsztat jogi pod każdym względem. Jogę zaczynaliśmy o 7.30 rano, potem śniadanie, intensywne zwiedzanie Valetty, Mediny, Rabatu (codziennie inne miasto) szybki lunch, obowiązkowa kawka i znowu kolejne półtorej godziny jogi, potem kolacja i długie rozmowy. Hotel usytuowany był genialnie, ponieważ naokoło była cała masa restauracji, bistro i kafejek z przepysznym jedzeniem, ciekawymi wnętrzami i normalnymi cenami. W niedzielę zrobiliśmy sobie chillout wypoczywając na skałkach przy morzu oraz przy basenie na dachu. Było bajecznie. Bardzo dziękuję wszystkim moim podopiecznym za mile spędzony czas a w szczególności Justynie Pydzie i Adamowi Garbińskiemu, którzy z czystej pasji uwiecznili ten wyjazd na mega profesjonalnych zdjęciach. Szczerze pisząc życzyłabym sobie, abym zawsze na każdym wyjeździe miała tak wspaniałych uczniów, taką fantastyczną pogodę i takie niezapomniane widoki. Lucky me..
Miss Joga
MOTTO NA DZIŚ: „Dlaczego zamykamy oczy gdy się modlimy, płaczemy, całujemy, śnimy? Bo najpiękniejsze rzeczy w życiu nie mogą być widziane oczami, a sercem”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz