Nauczyciel jogi ma trzy opcje dotyczące motywacji swojego ucznia. Pierwsza poprzez pozytywny feedback „Bardzo dobrze, super, świetnie. Widać progres”. Jest to moim zdaniem najbardziej skuteczna motywacja ludzi praktykujących joge, bo któż z nas nie lubi słuchać pochwał i peanów na swój temat :)? Drugą opcją jest negatywny feedback „Jeśli nie będziesz ćwiczył dodatkowo w domu, to trudno będzie Ci wrócić do formy sprzed wakacji (choroby, przerwy itp) a jedna godzina tygodniowo to troszkę za mało” Jest to forma rzadziej stosowana, ale za to jest bardzo szczera i bezpośrednia, a wolnym tłumaczeniu znaczy dosłownie „Albo bierzesz się do roboty albo nie, wybór należy do Ciebie” Kiedy dochodzi do nas taki komentarz to warto wziąć go pod uwagę, na spokojnie i bez emocji rozważyć, przyjrzeć się z bliska swojej praktyce i obiektywnie ocenić swoje zaangażowanie na jodze zanim strzelimy focha w ramach podziękowania ;) Jest też trzeci feedback. Ty praktykujesz a nauczyciel nie robi nic. Dosłownie nic. Nie podchodzi do Ciebie, nie komentuje, nie poprawia, trochę tak jakby Cię tam na tej lekcji nie było.
W zależności od naszego ego pojawią się w naszym umyśle różne interpretacje tej sytuacji: „No nikt do mnie nie podchodzi, bo jestem po prostu taka idealna, rewelacyjna i wymiatam na macie, że w sumie to mogłabym tu już uczyć” lub „Hmmmm… Dlaczego nikt mnie nie poprawia? Co się dzieje? Czy ja dobrze ćwiczę czy może właśnie stałam się niewidzialna?” Ten ostatni feedback pojawia się bardzo rzadko, przynajmniej ja staram się go używać już naprawdę w ostateczności. Zazwyczaj próbuję motywować swoich uczniów głównie pozytywnym i ewentualnie negatywnym przekazem, ale przychodzi w końcu taki czas, że trzeba skorzystać z trzeciego rozwiązania… Używa się go wtedy kiedy w ocenie nauczyciela uczeń się troszku pogubił, jego uwaga się rozproszyła, nie reaguje na komendy, sugestie, wszystko wie lepiej lub po prostu ćwiczy "sobie a muzom" nie reagując na to co się dzieje na sali. Wtedy należy go zostawić w spokoju, aby sobie przemyślał po co tak naprawdę praktykuje joge, po co przychodzi na te konkretne zajęcia i jaki jest jego cel na macie tu i teraz. Kiedy znajdzie odpowiedzi na te pytania będzie wtedy wiedział, którą ścieżką podążać. Czy zmienić tor, nauczyciela, grupę, szukać innych nowych doznań czy to co tu dostaje satysfakcjonuje go w 100% i jest mu tu dobrze. Wybór zawsze, ale to zawsze należy tylko i wyłącznie do nas.
Na koniec całego warsztatu w Pradze, Kino Macgregor wyraziła wdzięczność, że ma szczęście praktykować Asthange, powiedziała że joga to przywilej z którego my wszyscy korzystamy i powinniśmy być wdzięczni samej metodzie jak i sobie za to, że znaleźliśmy czas aby przyjść i praktykować jogę wspólnie i zgodnie z tradycją. A ja byłam dozgonnie wdzięczna Kino, że chciało jej się przelecieć przez pól świata, aby poświęcić (również mojej osobie) swój czas i podzielić się z joginami swoją wiedzą.
Dzisiaj życzę Wam i sobie, abyśmy zawsze byli wdzięczni za to co przynosi nam los…
Miss Joga
PS. Czekam jeszcze na zdjęcia z Pragi i jak tylko będę miała dostęp do wszystkich to od razu zamieszczę tu fotorelację :)
MOTTO NA DZIŚ:„Nie bój się spróbować znowu, pokochać znowu, żyć znowu i marzyć znowu. Nie pozwól aby twarde lekcje skamieniały Twoje serce”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz