środa, 27 maja 2015

(NIE)PODDAJ SIĘ

W życiu nigdy się nie poddaję, zawsze „walczę” do końca choćby po to, żeby mieć poczucie, że zrobiłam wszystko co było możliwe jak i niemożliwe. Jednak kiedy jestem na sali i praktykuję joge jako uczeń (tak, tak, nauczyciele też chodzą do swoich Guru na zajęcia i nie spoczywają na laurach) to wtedy się poddaję. Nie tylko woli prowadzącego, sekwencji asan czy tempa wykonywania pozycji, ale także temu, iż w tym jednym momencie w ciągu dnia będąc już w asanie na skraju wytrzymałości najczęściej fizycznej;) i padając w niej z sił po prostu zostaję. Tak długo jak nie mam komendy do „wyjścia” czyli zakończenia pracy, ja jako uczeń nie kwestionuję czasu mojego Guru, ponieważ wiem, że on doskonale kontroluje sytuację, wie co jest dla mnie dobre i sprawia, że znajduję się na dosłownym szczycie moich możliwości. Czy jest to dla mnie ciężkie? Tak, czasami bardzo. Czy się na to buntuję gdzieś w środku? Nie. Myśli mam różne, ale w pewnym momencie jestem już tak zmęczona, że nie ma to dla mnie większego znaczenia czy będę jeszcze minutę dłużej czy nie. I to ten stan, kiedy się (nie)poddajesz i zostajesz w pozycji, nie wychodzisz z niej, nie dyskutujesz, nie gadasz, przestajesz myśleć to moi drodzy jest właśnie joga…
MOTTO NA DZIŚ: „Jeśli chcesz polecieć, to odpuść wszystko co ciągnie Cię w dół”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz